Drogi prąd stanieje. Koniec najwyższych cen w UE

Drogi prąd stanieje. Koniec najwyższych cen w UE

Andrzej Kublik, Tomasz Prusek

29.05.2013 , aktualizacja: 29.05.2013 08:22
Drukuj
Ceny prądu dla gospodarstw domowych i firm
Ceny prądu dla gospodarstw domowych i firm (Wyborcza.biz)
Od lipca potanieje prąd nie tylko w Warszawie, ale i prawdopodobnie w północnej i północno-zachodniej Polsce. Najwyższa pora, bo jego ceny w odniesieniu do naszej siły nabywczej należą do najwyższych w UE.
Szokujące informacje o cenach energii w Polsce opublikował wczoraj unijny urząd statystyczny Eurostat. Według niego w drugiej połowie zeszłego roku ceny 1 kilowatogodziny (kWh) energii dla gospodarstw domowych w stosunku do siły nabywczej były najwyższe na Cyprze, a następnie ex aequo w Polsce i Niemczech. Dla porównania dla Finów i Francuzów ceny prądu były dwa razy niższe niż dla Polaków i Niemców.

Takie dysproporcje wynikają głównie z tego, że Polska jest jednym z biedniejszych państw Unii. Bo nominalne ceny energii nie są u nas wygórowane. W drugiej połowie 2012 r. za 100 kWh energii płaciliśmy równowartość 15,3 euro, podczas gdy w całej UE taka ilość kosztowała średnio 19,7 euro, a w Danii - gdzie nominalne ceny prądu są najwyższe - aż 29,7 euro. Tyle że Duńczycy są od nas bogatsi i tak wyśrubowana cena za prąd biła ich po kieszeni znacznie mniej.
Ale zanosi się na to, że w drugiej połowie roku rachunki z elektrowni spadną.

Od 1 lipca prąd stanieje nie tylko w Warszawie, gdzie niższe o 4 proc. stawki zaproponował dystrybutor RWE Polska, ale także w północnej i północno-zachodniej Polsce, gdzie dostarcza go Grupa Enea. Firma ta złożyła do Urzędu Regulacji Energetyki wniosek o obniżkę taryfy - wynika z naszych informacji.

Enea zaopatruje 2,1 mln gospodarstw domowych. Nie wiadomo dokładnie, o ile stanieje prąd z Enei, ale prezes URE Marek Woszczyk nakłania największych dostawców, by obniżyli stawki o kilka procent. Chodzi nie tylko o Eneę, ale także o spółki z grup PGE, Energa i Tauron.

O ile mniej zapłacilibyśmy wtedy za prąd?

Obecnie średni rachunek konsumenta to ok. 150 zł, z czego tylko nieco ponad połowę stanowi energia. Jeśli ceny prądu spadłyby o 5-10 proc., to dałoby w skali miesiąca oszczędność kilku złotych.

URE może teraz ostro walczyć o tańszy prąd dla gospodarstw domowych, bo od ponad roku giełdowe ceny energii poleciały na łeb na szyję o ponad 20 proc. Z powodu spowolnienia gospodarki spadło bowiem zapotrzebowanie na prąd. Odczuły to już w niższych rachunkach firmy. Ale to rynek uwolniony, tymczasem domowe taryfy zatwierdza URE. Chroni to klientów przed nieuzasadnionymi podwyżkami, ale też hamuje obniżki.

Obecne taryfy ustalono w 2011 r. i wygasają z końcem czerwca. Teraz firmy starają się o zatwierdzenie nowych taryf na drugie półrocze. Szef URE nakłania do obniżek, wskazując na RWE Polska. Ten jedyny duży dostawca, którego taryf nie zatwierdza URE, zaproponował niedawno klientom obniżkę o 4 proc. i kusi kolejnymi upustami za dłuższe umowy.

- Dwóch z czterech dostawców zaproponowało niższe taryfy. Nie możemy na razie podać nazw firm - mówi rzeczniczka URE Agnieszka Głośniewska. Aby nowe stawki weszły od 1 lipca, prezes URE musi je zatwierdzić do połowy czerwca. 

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14001964,Drogi_prad_stanieje__Koniec_najwyzszych_cen_w_UE.html#TRrelSST#ixzz2X8IA3tUl