Początek wojny o tańszy prąd. URE zadziała na rzecz klientów


Początek wojny o tańszy prąd. URE 



zadziała na rzecz klientów




Tomasz Prusek

22.05.2013 , aktualizacja: 21.05.2013 20:58
A A A Drukuj
Ceny prądu
Ceny prądu (Gazeta Wyborcza)
Ceny energii na giełdzie spadają w szybkim tempie, ale najwięksi dostawcy prądu do naszych domów nie palą się do cięcia taryf. Nie podoba się to prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki, który zatwierdza stawki. Jeśli postawi na swoim, to ceny mogą spaść o kilka procent.
Prąd tanieje grubo od ponad roku. Ale widać to na Towarowej Giełdzie Energii, na której zaopatrują się dostawcy prądu dla 15 mln gospodarstw domowych.

Najczęściej dystrybutorzy energii umawiają się tam na dostawy w przyszłości, zaklepując sobie ceny w transakcjach terminowych. A te lecą na łeb na szyję. W styczniu 2012 r. kupowano prąd z dostawą na cały 2013 r., płacąc 214 zł za megawatogodzinę (MWh), a w grudniu - po 169 zł. To spadek aż o 21 proc. Transakcje na 2014 r. wskazują, że cena zjedzie jeszcze bardziej, bo teraz wynosi niespełna 150 zł/MWh. Gospodarstwo domowe w Polsce zużywa średnio w ciągu roku dwie megawatogodziny.

Obniżki - tak, ale nie dla zwykłego odbiorcy

Spadek cen odczuwa biznes, bo ta część rynku energii została uwolniona. Dostawcy mogą swobodnie kształtować ceny i klienci wybierają tego, który ma tańszy prąd.

Inaczej rzecz wygląda w gospodarstwach domowych. Nasze rachunki za energię przeważnie zależą od sztywnych taryf (tzw. G) ustalanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Ocenia on szczegółowo koszty konkretnego dostawcy i albo zatwierdza jego taryfę, albo nie. Z jednej strony taryfy zabezpieczają nas przed nieuzasadnionymi podwyżkami, gdyby dostawcy energii chcieli nas "wyżyłować", z drugiej nie pozwalają korzystać z obniżek cen prądu.

Teraz płacimy za prąd tyle co w 2012 r., bo szef URE zgodził się na przedłużenie obowiązujących wtedy taryf do połowy 2013 r. Jednak w drugim półroczu URE chce twardo obniżki cen od wszystkich tzw. sprzedawców z urzędu (to największe energetyczne firmy: PGE, Enea, Energa i Tauron).

Firmy chcą utrzymania cen

Prezes URE Marek Woszczyk uważa, że obniżki są możliwe, być może kilkuprocentowe. Tymczasem firmy energetyczne w zaproponowanych wnioskach taryfowych chcą utrzymania poziomu cen. Bronią się, bo walczą o swoje interesy. Niższe taryfy to spadek przychodów i zysków, a przecież to grupy energetyczne przeważnie notowane na warszawskiej giełdzie, które płacą dywidendy.

- Argumentów za obniżką taryf jest wiele. Prąd nadal tanieje, bo spadło zapotrzebowanie na energię z powodu spowolnienia gospodarki, zima była co prawda długa, ale łagodna. Mocno spadły ceny zielonych certyfikatów wspierających odnawialne źródła energii, które też mają wpływ na koszty firm i przekładają się w ok. 10 proc. na rachunki konsumentów - powiedział nam anonimowo jeden z dilerów handlujących energią na rynku. Analitycy Domu Maklerskiego PBS napisali, że obniżki cen energii dla odbiorców taryfy G są uzasadnione. W I kw. tego roku dostawcy osiągnęli rekordowe wyniki finansowe, gdyż taryfy na 2012 r. zatwierdzano w odniesieniu do średniej ceny ok. 204 zł za MWh.

URE chce rozruszać rynek

Konkurencję na rynku wymuszającą tańszy prąd stara się pobudzić nie tylko szef URE. Pojawiają się pierwsze przypadki dobrowolnej obniżki stawek. Spółka RWE Polska dostarczająca prąd do aglomeracji warszawskiej poinformowała, że od 1 lipca obniża cenę prądu o 4 proc. i kusi kolejnymi upustami, jeśli klient zdecyduje się związać umową na dłuższy czas. Podpisując aneks do końca 2016 r., można dostać dodatkowe 4 proc. upustu i 150 bezpłatnych kilowatogodzin (kWh) do wykorzystania w 2013 r. Za zerwanie umowy trzeba zapłacić karę 25 zł za każdy miesiąc pozostały do końca zadeklarowanego okresu.

Oficjalnie oferta jest z okazji dziesięciolecia firmy, ale można iść o zakład, że w rzeczywistości jest to ruch uprzedzający ostrą konkurencję o klientów ze strony nowych dostawców, którzy mogą agresywnie zawalczyć o rynek.

- Biorąc więc pod uwagę ceny energii na rynku, a także autonomiczną decyzję przedsiębiorstwa RWE, uważamy, że obniżki cen dla odbiorców indywidualnych są możliwe - mówi Agnieszka Głośniewska, rzecznik prasowy URE. Jej zdaniem obniżka cen - na razie dla warszawiaków - to bardzo dobra wiadomość, dowodząca, że udaje się wzbudzić konkurencję na rynku energii.

Dostawcy prądu będą walczyć jak telekomy?

Czy efektem może być rychła dołująca ceny wojna o klienta detalicznego, podobna do tej, jaka toczy się od kilku lat na rynku telekomunikacyjnym?

- Powiedzmy sobie szczerze - na razie ryzyko utraty klienta przez firmę energetyczną jest niewielkie, zatem nie będzie wojny na taryfy. Co innego promocyjne oferty z niższymi stawkami, by skłonić odbiorcę do zmiany dostawcy - mówi diler.

Na razie niewielu odbiorców prywatnych wie, że od kilku lat można swobodnie zmienić dostawcę prądu i poszukać tańszej oferty, tak samo jak w przypadku telefonu czy internetu. Nie trzeba podciągać nowych kabli, tylko podpisać umowę z nowym dostawcą. Pierwsza decyzja nic nie kosztuje, koszt kolejnej zmiany zależy od zapisów w nowej umowie. Formalności można załatwić korespondencyjnie.

Jak podaje URE, do końca lutego 2013 r. jedynie 91 tys. z 15 mln gospodarstw zmieniło sprzedawcę. Ale w zeszłym roku liczba zmieniających wzrosła aż pięciokrotnie. Na stronach URE jest porównywarka ofert cenowych dla gospodarstw domowych www.maszwybor.ure.gov.pl Na razie to firmy przodują w poszukiwaniu tańszej energii. Ale URE sygnalizuje, że drobnych klientów zaczynają sobie podbierać aktywnie duzi dostawcy, którzy widząc spadające ceny i coraz mniejsze zapotrzebowanie gospodarki na prąd, w ten sposób próbują ratować swoją sprzedaż.


źródło: http://wyborcza.biz/Energetyka/1,129200,13956797,Poczatek_wojny_o_tanszy_prad__URE_zadziala_na_rzecz.html#TRrelSST#ixzz2X8Iya4ru